Męskie klasyczneMęskie
Damskie klasyczneDamskie
SmartwatcheSmart
Marki
Inne
Tagi: Recenzje | Amazfit | Smart
2.12.2025 | 9 MIN
Wiecie, wypuścić w 2024 roku smartwatch, który śmiało rywalizuje z konkurencją nawet trzykrotnie droższą, to wymaga naprawdę sporej odwagi. Amazfit ją miał i prezentuje T-Rex 3 z ekstremalnym czasem pracy na baterii, wodoszczelnością do 45 metrów realnej głębokości, asystentem głosowym i szeregiem innych funkcji, które czynią z niego jeden z najlepszych, a przy tym naprawdę przystępnych cenowo smartwatchy.

Od razu zdradzę, że testuję linię T-Rex od jej początków, więc ta recenzja może być delikatnie emocjonalna, bo od zawsze ją lubię. Dlaczego? To taki typowo „nasz” zegarek – nie kosztuje fortuny, ma napakowane wyposażenie sprzętowe i programowe, a do tego trzyma czterocyfrową cenę, co producentom w dzisiejszych czasach udaje się coraz rzadziej.

16.9.2025
Recenzja Amazfit T-Rex 3 PRO – Latarka LED, szafirowe szkło... Czego chcieć więcej?
Kiedy słyszysz T-Rex, widzisz dinozaura. A myśląc o dinozaurze, przychodzą do głowy słowa „stary” albo „wymarły”. T-Rex 3 dowodzi jednak, że nawet dinozaur może być nowoczesny i z pewnością z rynku nie zniknie.
Amazfit T-Rex 3 jest interesujący, bo:
Muszę pochwalić Amazfit za to, że udało mu się zachować duszę T-Rexa, a jednocześnie wprowadzić do niej coś świeżego.

Ze starej duszy pozostał wyrazisty outdoorowy charakter – luneta ze śrubkami wraz z opisami przycisków i typowymi strzałkami na godzinie dwunastej i szóstej. Po prawej stronie jest już typowa osłona barometru, a przyciski mają chropowatą fakturę, by łatwo obsługiwać je mokrą ręką lub w rękawicach.
Największą zmianę przeszła stalowa luneta, która nie jest już okrągła, lecz oktagonalna. Oczywiście to kwestia gustu, ale mnie się to bardzo podoba. Dodaje charakteru.

Dobre jest to, że swoimi właściwościami zegarek przetrwałby nawet w Oktagonie, bo spełnia mnóstwo standardów wojskowych i można się z nim zanurzać do 45 metrów realnej głębokości. Amazfit niestety nigdzie nie podaje, czy pod wodą można używać przycisków, ale zakładam, że nie.

Pasek jest silikonowy, z ciekawą fakturą przypominającą poziomice na mapie. Jedno, co mnie martwi, to plastowa klamra. Jak na smartwatch do najtrudniejszych warunków, materiałowo to nie jest najszczęśliwszy wybór. Gdyby zegarek był jeszcze tańszy, pewnie bym to odpuścił, ale przy takiej cenie moim zdaniem zasługiwał na stalową klamrę.
Dno koperty pozostało plastikowe, ale tu tworzywo w ogóle mi nie przeszkadza. Przynajmniej zegarek waży przyjemne 68 gramów.
Jeśli czymś Amazfit wyróżniał się od zawsze, to na pewno ekranem. Tym razem jeszcze go dopracowano – przy przekątnej 1,5" jest rozciągnięty od krawędzi do krawędzi. Taki układ zawsze trochę podkreśla nowoczesność.
To AMOLED, ekran dotykowy o jasności do 2000 nitów, więc dorównuje tuzom w stylu Apple Watch Ultra 2. T-Rex 3 potrafi teraz naprawdę skutecznie kompensować ostre słońce.
Za świetnym doświadczeniem stoi nie tylko ekran – mocno pomaga też żwawe środowisko użytkownika (prawdopodobnie zasługa procesora).
Interfejs można obsługiwać na dwa sposoby – dotykiem i przyciskami. Po lewej są przyciski góra/dół. Po prawej przycisk potwierdzania i ten, który cofa o krok. Na tarczy głównej przycisk potwierdzania otwiera wybór aktywności sportowych, a przycisk Wstecz – menu przewijane. Świetne jest to, że długie naciśnięcia można zaprogramować. Domyślnie zaprogramowany jest tylko prawy górny – jego długie przytrzymanie uruchamia asystenta głosowego.
Przesunięciem w dół (dotykiem lub przyciskami) poruszacie się między konfigurowalnymi widżetami, przesunięcie w lewo otwiera menu, w prawo – powiadomienia. U góry ukryte jest centrum sterowania ze skrótami do latarki, trybu Nie przeszkadzać itd.

Widać, że Amazfit zawsze stara się prześcignąć konkurencję pod względem wszelkiej „wytrzymałości” (czy to baterii, czy samej koperty) albo funkcji outdoorowych. Dlatego zaskoczyło mnie, że przy takiej wodoszczelności Amazfit nie dorzucił jeszcze kilku funkcji nurkowych i np. głębokościomierza.
Z drugiej strony, patrząc na cenę zegarka, nie będę zbyt śmiały. I tak zestaw czujników jest bardzo bogaty: akcelerometr, barometr, żyroskop, kompas, czujnik tętna, pulsoksymetr i odbiornik GPS. Czyli wszystko, czego potrzeba solidnemu zegarkowi outdoorowemu.
Szkoda, że T-Rex 3 dostał nowy optyczny czujnik, a z dostępnych informacji właściwie nic się o nim nie dowiemy. O ile jest dokładniejszy? Ma więcej diod? Te i wiele innych pytań pozostało bez odpowiedzi. Prawda jest jednak taka, że najważniejsze pytanie brzmi zawsze: „Na ile ten czujnik jest dokładny w praktyce?”
I wierzcie lub nie – odpowiem. Oto porównanie z czujnikiem na ramię Polar Verity Sense:

Niebieski – Amazfit T-Rex 3, fioletowy – Polar Verity Sense.
Mimo że Amazfit nie powiedział o nowym czujniku prawie nic, chyba pozwolił przemówić wynikom – a te są na bardzo wysokim poziomie. Nawet gdy próbowałem zaskoczyć czujnik tętna szybszym tempem, nie dał się – reagował naprawdę szybko i precyzyjnie.
Jeśli chodzi o GPS, to na drugiej ręce noszę teraz Coros Vertix 2S i mam wrażenie, że dużo tańszy T-Rex 3 lepiej reaguje na zmiany tempa.
Do porównania odbioru GPS mam bieg, który zrobiłem także z dużo droższym Coros Vertix 2S. Celowo wybrałem bardziej skomplikowany zakręt. Ekhm, żadnego problemu.

Fioletowy – Coros Vertix 2S, niebieski – Amazfit T-Rex 3.
Najpierw zajrzyjmy do nowości, a najgorętszą jest na pewno pomiar zmienności rytmu serca (VST lub HRV). Podobnie jak u innych producentów, zegarek mierzy przez całą noc i przedstawia wykres nocy, najniższą i najwyższą wartość oraz średnią. Ogólna zasada – im wyższe HRV, tym lepiej. Wysokie HRV wiąże się z aktywnym układem przywspółczulnym, który odpowiada za relaks i brak stresu. Spadek HRV może więc sygnalizować nadchodzącą chorobę, przetrenowanie itd.

Bardzo podoba mi się też ocena gotowości, podzielona na psychiczną i fizyczną. Dzięki temu można dostosowywać treningi albo zadania wymagające myślenia. Nie wyobrażam sobie jednak powiedzieć szefowi: „Dziś nie przyjdę, bo mam niską gotowość psychiczną”. Co najmniej mogę skupić się na prostszych projektach. Albo i nie...
Gdybym miał wskazać coś, czym Amazfit kompletnie odróżnia się od konkurencji, byłoby to na pewno wykorzystanie sztucznej inteligencji do poprawy stylu życia. Nazywa się to Zepp Aura i funkcja analizuje wszystkie zebrane dane (tętno, sen, stres, zmienność itd.), szuka wzorców i daje rekomendacje, co robić, by mieć jak najlepszy styl życia.
Obowiązuje tu uniwersalna zasada każdej sztucznej inteligencji – im więcej informacji ma Zepp Aura, tym lepiej działa. Przed snem warto wpisywać, co robiliście wcześniej, a po przebudzeniu – aktualne samopoczucie itd. Dzięki temu może wykryć, że np. źle śpicie, bo przed snem gracie w gry wideo, i od razu da wskazówki, jak zmienić nawyki. Co najlepsze, można z nią rozmawiać i pytać o wszystko.
W wersji płatnej Zepp Aura dostaniecie nawet szczegółowe raporty podsumowujące tydzień lub miesiąc.

I to wciąż nie wszystko z raportów!

Myślę, że dzięki Zepp Aura Amazfit staje się (w segmencie smartwatchy) jedną z najlepszych marek do pracy ze snem.
Z klasyki: T-Rex 3 mierzy kroki, spalone kalorie, natlenienie krwi, stres i tętno. No cóż, tu Amazfit znów mnie trochę zawiódł, bo nie oferuje użytkownikowi opcji poświęcenia części baterii na pomiar tętna (poza aktywnością) co sekundę. A T-Rex aż się o to prosi. Widocznie jednak nie wystarczająco głośno.
Dlaczego tak to roztrząsam? W pracy z danymi najczęściej obowiązuje zasada: im więcej danych, tym lepiej.
Celowo napisałem, że T-Rex 3 wystarczy sportowcom wymagającym liczbowo, a nie „bardziej wymagającym”, bo nie zawsze bardziej zaawansowany sportowiec potrzebuje więcej cyferek. :)
Ja jednak lubię liczby i choć T-Rex 3 nie jest na poziomie choćby Corosa, to byłby dla mnie wystarczający.

W zasadzie wystarczy śledzić obciążenie treningowe (liczone na podstawie EPOC), kondycję oceniać przez VO2 Max, a przetrenowanie wychwytywać na podstawie EPOC lub równowagi HRV.
Fajne jest to, że w aplikacji znajdziecie Zepp Coach, który na podstawie powyższych metryk codziennie zaproponuje idealny trening. Nie macie tego tylko w aplikacji – po uruchomieniu aktywności pojawia się też w zegarku.

Jeśli nie jesteście fanami tych treningów generowanych przez AI, możecie tworzyć je ręcznie.
Na koniec muszę wspomnieć perełkę – przewidywane wyniki. Według nich mogę od razu rzucić karierę recenzenta i zgłosić się do reprezentacji. Półmaraton niby zrobię w 1:09:23, a maraton w 2:25:18. :)
Pół-zdrowotną, pół-sportową funkcją jest pomiar PAI – bierze pod uwagę długość i intensywność aktywności i przelicza je na łączne wskazanie, które najlepiej utrzymywać w okolicach lub powyżej 100, by dbać o zdrowie. Muszę przyznać, że coś się zmieniło, bo kiedyś wystarczyło założyć buty i już było np. 30 PAI. Teraz nie jest tak łatwo. :)
Ja na przykład w tydzień przebiegłem około 65 km, a PAI maksymalnie miałem na poziomie 196.
To nie pierwszy raz, kiedy w linii T-Rex widzimy mapy, ale świetnie, że z droższego modelu Ultra trafiły też do klasycznego T-Rexa. Ogólnie nie będę wytykał żadnym mapom – zawsze lepsze takie niż żadne lub sama trasa. Do podstawowej orientacji te mapy wystarczą, ale z Garminem w ogóle nie mają porównania. Mapa w T-Rexie to raczej „trochę bardziej kolorowa mapa konturowa”, która pokazuje tylko podstawy.

To, co Amazfit naprawdę komplikuje, to nawigacja. Oby aktualizacja to poprawiła, ale kompas w ogóle się nie kalibruje, więc biegniecie trasą prosto, a kompas pokazuje, że jesteście obróceni o 90° w prawo, mimo że poruszacie się po krzywej. Druga sprawa – nawigacja dziwnie obraca widok. Większość nawigacji działa tak, że nadchodzący odcinek trasy widać w kierunku do góry, a u Amazfita miałem to odwrócone, co oznaczało, że gdy na ekranie skręt jest w lewo, w rzeczywistości biegniecie w prawo. Wierzę, że to tylko przejściowe problemy.
T-Rex 3 wspiera też płatności zbliżeniowe przez Zepp Pay, ale na razie skorzystają z nich tylko klienci Curve i mBank. Relatywnie nową funkcją jest asystent głosowy Zepp Flow, którym można sterować zegarkiem głosem. Wystarczy wydać komendy w stylu – „zmierz nasycenie krwi tlenem”, „uruchom aktywność bieg” itd. Skoro o głosie mowa, T-Rex 3 ma też notatki głosowe. Są nieco kłopotliwe, bo bez słuchawek nie odtworzycie ich w zegarku, a do telefonu trzeba je synchronizować przez Wi‑Fi.
Standardem u Amazfita są już powiadomienia z możliwością odpowiedzi (tylko na Androidzie), sprytna funkcja Znajdź mój telefon, sterowanie muzyką z telefonu, pogoda czy dodawanie kart lojalnościowych. Przez aplikację można też wgrać do zegarka utwory z pamięci telefonu.
Nie będę na siłę szukał minusów – T-Rex 3 jest świetny. Choć droższy niż poprzednia generacja, w porównaniu z konkurencją nadal należy do zegarków przystępnych cenowo. W tej cenie oferuje odporny design, piękny ekran, precyzyjne czujniki, długi czas pracy, mnóstwo funkcji lifestyle’owych, sportowych i smart. T-Rexa 3 zawsze opisuję jako zegarek „dużo za niewielkie pieniądze”.
Jeśli chcielibyście T-Rexa jeszcze „sprytniejszego”, z możliwością rozmów i diodową latarką, może was zainteresować T-Rex 3 PRO.

16.9.2025
Recenzja Amazfit T-Rex 3 PRO – Latarka LED, szafirowe szkło... Czego chcieć więcej?
Źródła zdjęć:
