Maurice Lacroix Aikonic Automatic recenzja – Popstar z wyższych sfer

Tagi: Recenzje | Maurice Lacroix | Klasyczne

28.11.2025

Marka Maurice Lacroix powstała relatywnie niedawno, a mimo to stała się pojęciem. Na rynku zbudowała silną i szanowaną pozycję, usianą szeregiem pięknych i solidnych zegarków. Mimo wszystko można powiedzieć, że jej życiowy debiut nadszedł dopiero wraz z dziś już ikoniczną kolekcją Aikon, z której wywodzi się nowsza linia Aikonic. Te zegarki nieustannie mnie prowokowały, ja się opierałem, a jednak ostatecznie mnie uwiodły!

O wyjściowej linii Aikon

Aikon był genialnym pomysłem i jego autor zasłużyłby na umowną nagrodę Nobla przede wszystkim w dziedzinie marketingu. Szwajcarska marka, założona „dopiero” w 1975 roku, nie bała się puścić wodzy fantazji i uświadomiła sobie, że nawet wśród klientów szukających zegarka z luksusowym renomé są i ci, którzy lubią zabawę oraz ekstrawagancję.

Historia marki Maurice Lacroix – Dlaczego sukces nie wymaga tradycji?
29.9.2025
Historia marki Maurice Lacroix – Dlaczego sukces nie wymaga tradycji?

Kluczowe jednak było to, że to olśnienie przyszło znacznie wcześniej niż u konkurencji i Aikon miał dość czasu, by zdobyć serca tysięcy fanów.

Zegarek Aikon.

Ta filozofia przypomina mi niezwykle udaną drogę, którą od dekad śmiało kroczy Swatch – jeden model, setki konfiguracji, niemal każdy znajdzie coś dla siebie i równie każdy fan z niecierpliwością wypatruje nowości. Do designu, który jest domeną Swatcha, luksusowa marka mogła jednak dołożyć luksusowe materiały i adekwatne ceny, które – nie oszukujmy się – dla wielu klientów odgrywają pewną prestiżową rolę.

Na przestrzeni lat w linii Aikon zaprezentowano setki modeli, chlubiących się różnorodnymi połączeniami klasycznych i niestandardowych materiałów oraz sposobów wykończenia.

Jedne przypominają ściany pokryte graffiti w nowojorskim metrze, inne śmiało można nazwać dziełami sztuki, kolejne bez kompleksów uścisnęłyby dłonie największym konserwatystom. Powstało również wiele bardzo interesujących limitowanych serii, więc zegarki Aikon szybko stały się łakomym kąskiem w oku kolekcjonerów, a Maurice Lacroix strzelił konkurencji pięknego marketingowego gola.

Gdy ikona szczerzy kły

Praktycznie każdy Aikon (i Aikonic) jest rozpoznawalny po typowym elemencie – lunecie z sześcioma wyraźnymi wypustkami, które ten model odziedziczył po udanym modelu Calypso z lat 90. Dominujące wypustki emanują pewnością siebie, a stała luneta w Aikonic Automatic jest dzięki ceramice po prostu niesamowicie seksowna.

Koperta zegarka ze stali szlachetnej 316L o szczotkowanym wykończeniu ma średnicę 43 milimetrów i w rzeczywistości zegarek wydaje się znacznie większy niż na materiałach promocyjnych. Z drugiej strony nie jest to żaden ekstremum i choć zwykle preferuję mniejsze koperty, nie miałem z rozmiarem na nadgarstku żadnego problemu. Z pewnością pomogła w tym przyjemna grubość koperty 11 milimetrów.

Koronka znajduje się tradycyjnie po prawej stronie i już przy pierwszym dotyku zrobiła na mnie świetne wrażenie. Jest masywna, z wyraźnie sfazowanymi krawędziami i – podobnie jak luneta w wersji, którą testowałem – wykonana z białej ceramiki i stali.

Dzięki temu pięknie harmonizuje z lunetą i oba detale dominują w tych zegarkach. Na koronce znajdziemy powierzchnie polerowane i matowe, a praca z nią to czysta przyjemność. Koronka jest ponadto zakręcana i – zgodnie z oczekiwaniami – sygnowana logotypem w postaci litery „M” na stalowej powierzchni czołowej.

Funkcji koronki nie trzeba szczegółowo przedstawiać, warto jednak wspomnieć o stop-sekundzie, która podczas ustawiania czasu pozwala na precyzyjną pracę dzięki zatrzymaniu wskazówki sekundowej.

Trend: karbon

W ostatnich pięciu latach włókno węglowe zdobyło ogromną popularność. Już dawno nie jest domeną wyłącznie przemysłu kosmicznego, aut wyścigowych czy lotnictwa i coraz częściej przenika do życia codziennego, nie wyłączając branży zegarmistrzowskiej. Interesujące tarcze to kolejna cecha typowa serii Aikonic, a zastosowanie włókna węglowego, z którego wykonano tarczę, ogromnie mnie ujęło. Karbon wygląda tu właściwie surowo, nie wstydzi się swojej naturalnej struktury i na zegarku brzmi bezbłędnie.

Podczas gdy wszelkie informacje typograficzne na tarczy są nadrukowane, drobne logo „M” jest reliefowe. O tym, że mamy do czynienia z automatami, informuje wyśrodkowany napis nad indeksem na godzinie szóstej. Czarna tarcza gwarantuje bardzo dobrą czytelność wskazań – za to daję zegarkowi najwyższą notę.

Na wewnętrznym pierścieniu umieszczono drobną podziałkę minutową, na którą nakładają się smukłe indeksy godzinowe, podwójne na godzinie 12. Z kolei nieco krótszy indeks znajdziemy na godzinie 3 – dzieli on miejsce z wyraźnie obramowanym oknem datownika, zawsze bardzo czytelnym dzięki białym cyfrom na ciemnym tle.

Mieczowe wskazówki to jedyne miejsce wyposażone w luminiscencję typu Super‑LumiNova. Moim zdaniem w zupełności wystarczająco, bo wskazówki są dość długie i wyraziste, a szczerze mówiąc – ilu z nas faktycznie aktywnie korzysta dziś z luminiscencji... Najdłuższa i zarazem najbardziej elegancka jest smukła wskazówka sekundowa, poruszająca się płynnie delikatnym ruchem.

Do świetnej czytelności przyczynia się również szafirowe szkło z obustronną powłoką antyrefleksyjną – podczas testów dosłownie go nie zauważałem, a jeśli pojawiały się odbicia, były zawsze minimalne.

Wodoszczelność, odporna na ciśnienie wody na głębokości 100 M, bez wątpienia ucieszy entuzjastów sportu – zresztą dynamiczny, sportowy charakter zegarka aż prosi się o aktywny tryb życia.

Specjał z domowej kuchni z przyprawą od sąsiadów

Spód koperty, dzięki przeszklonemu dekielkowi przykręconemu siedmioma nietypowymi czarnymi śrubkami, oferuje widok na dumę marki Maurice Lacroix – manufakturowy mechanizm z automatycznym naciągiem, oznaczony ML 1000.

Nad mechanizmem Maurice Lacroix współpracował ze specjalistami znanej marki Soprod i już patrząc na parametry katalogowe, nie ma się czego wstydzić: 26 kamieni, częstotliwość 4 Hz i przede wszystkim znakomita rezerwa chodu 60 godzin na jednym naciągu. Ten ostatni parametr potwierdzam, podobnie jak świetną dokładność – realna odchyłka rzędu kilku sekund w skali tygodnia. Zegarek działa niezawodnie i praktycznie bez ingerencji, jeśli nosicie go na co dzień.

A nawet jeśli techniczne lub konstrukcyjne szczegóły mechanizmów nie są dla was istotne, co najmniej ucieszy was ich piękne wykończenie. Nie brakuje niebieszczonych śrubek, pasów genewskich, a do tego można pochwalić się nietypowym i świetnie wyglądającym mocowaniem balansu na symetrycznym mostku z dwiema śrubami. Najbardziej podoba mi się jednak odchudzony wahnik dzięki pięknej perforacji w kształcie logo „M”.

Jak kot z psem gotowali

Z góry przepraszam, jeśli nagłówek zabrzmiałby jak deprecjonująca i niewybredna uwaga pod adresem paska. Jednak dokładnie tak na mnie działa – i od razu dodam, że w pozytywnym sensie. Nie wiem, czy projektanci nie potrafili dojść do kompromisu i każdy przeforsował coś swojego, czy może autorem jest jedna osoba o bardzo barwnym i kreatywnym zmyśle łączenia.

Mamy tu gumę, gładkie i teksturowane powierzchnie, tkaninę – wszystko w kontrastujących odcieniach. Pasek jest również od spodu tak złożony, że na samych jego oględzinach spędzicie ładnych kilka minut i i tak trudno będzie go opisać.

Przejdę więc do faktów, które są jasne i dla większości przyszłych właścicieli kluczowe – pasek jest na ręku bardzo wygodny, zegarek nosi się świetnie, nadgarstek się pod nim nie poci, a chwalę też klamrę z logotypem i masywnym języczkiem, który pewnie wchodzi w duże otwory. Logo w postaci litery „M” znajdziecie na wierzchu paska w pobliżu koperty, z którą jest zintegrowany za pomocą dwóch wyrazistych, polerowanych mostków – kolejna cecha charakterystyczna linii Aikonic.

W przypadku paska chciałbym jeszcze wspomnieć o mojej ulubionej funkcji w postaci łatwo wypinanych teleskopów quick‑release o nietypowej szerokości 25 mm. Producent nazywa to ML Easy Change.

Ikoniczna puenta

Zegarek Maurice Lacroix Aikonic Automatic lubi się popisywać i na nadgarstku wygląda świetnie oraz bardzo trendy. Będzie przyciągać uwagę przez cały dzień, nie tylko ze względu na rozmiar, ale też efektowną, nowoczesną i skupiającą wzrok kombinację kolorów.

Recenzja Tissot Sideral S – Kolorowe retro, na które wszyscy czekaliśmy
25.1.2024
Recenzja Tissot Sideral S – Kolorowe retro, na które wszyscy czekaliśmy

Cena recenzowanego modelu nie jest pomijalna, a konkurencja w tych rejonach spora. Faktem jednak jest, że znakomite wykonanie i wysokiej jakości materiały czuć tu od pierwszego dotyku. W każdym detalu widać perfekcjonizm i dopracowanie.

Jeśli do tego dodam świetny i niezawodny mechanizm, trudno mi znaleźć minusy. Jeśli preferujecie jakość, nieszablonowy design i rosnącą z czasem atrakcyjność kolekcjonerską, z Aikonic Automatic będziecie zachwyceni.

Źródła zdjęć: Hodinky 365, oficjalne zdjęcia producenta

Może zainteresuje was także:

Recenzja Maurice Lacroix Pontos PT6248 – Nurek, którego nie chcesz zdejmować na lądzie
3.11.2025
Recenzja Maurice Lacroix Pontos PT6248 – Nurek, którego nie chcesz zdejmować na lądzie

Zegarki wspomniane w artykule

Nowość Październik
15 026 zł (dostarczymy do 11.12.)
Nowość Październik
15 026 zł (dostarczymy do 11.12.)